Dziś opowiem Wam historię pewnego zazdrosnego Taty, który zainspirował się pewną kreatywną Mamą, a ich Dziecko bardzo na tym skorzystało 😀

W powyższym wstępie zawiera się właściwie cała ta historia, ale jeśli chcecie poznać szczegóły, to zapraszam do dalszego czytania.
Zaczniemy od liczb, żeby nakreślić Wam ogólny obraz całości:
Jestem Ewa, od jakichś 10 lat jestem grafikiem. 16 lat temu poznałam swojego męża, Andrzeja aka End3ra, który jest programistą od jakichś 13 lat. 3 lata temu na świat przyszła nasza córka, Kasia.
Wszystkie nasze miłości są wymienione w poprzednim akapicie. My, Kasia, nasze pasje – to jest to, czym żyjemy, a właściwie staramy się to, z mniejszym lub większym sukcesem zbalansować w naszym życiu.
Kiedy na świecie pojawiła się nasza córka z automatu rozpoczęła się zabawna rywalizacja między mną, a jej tatą, o to kto z nas „zarazi” ją swoją pasją bardziej. W dużym uproszczeniu – czy Kasia w przyszłości będzie programistką, czy grafikiem (jestem niemal pewna, że żadnym z wymienionych… albo i tym i tym! XD)?
Zaczęło się niewinnie, ja pokazywałam Kasi jak działa tablet graficzny, a Andrzej pozwalał jej od czasu do czasu poklikać na klawiaturze z odpalonym edytorem tekstu (niektórzy programiści używają właśnie tego narzędzia do kodowania). Ja rozbudzałam kreatywność naszego dziecka poprzez malowanie i rysowanie, a mąż pobudzał jej szare komórki podczas układania puzzli i jazdy zdalnie sterowanym autkiem. Kiedy przychodzi do takiego eventu, jakim jest Dzień Dziecka, ja robię dekoracje i ogarniam wymyślny poczęstunek, a mąż wynajduje imprezę, na której dzieciaki mogą pobawić się prawdziwymi robotami.
Krótko mówiąc – MAMAdesigner, a TATAdeveloper! Mnie i mojego bloga już zdążyliście poznać – jestem tu z Wami od ponad roku i co tydzień odzywam się do Was w nowym poście. Dziś chcę przedstawić Wam bloga parentingowego mojego męża – Andrzeja. Znajdziecie go o tu: tatadeveloper.end3r.com. Blog jest nówka sztuka, prawie nie śmigany. Andrzej założył go w marcu tego roku, z czystej zazdrości o MAMAdesigner. XD A na poważnie, dotarło do niego po prostu, że tak jak ja, on też na co dzień robi fajne rzeczy z naszą córą i postanowił je spisywać. Możliwe, że dzięki temu ktoś się zainspiruje, albo dowie czegoś ciekawego… TATAdeveloper to blog o tacie, który jest programistą i programistyczną pasję próbuje zaszczepić w sercu swojej najfajniejszej na świecie córeczki.
Ostatnio udało mu się to poprzez wieczorne czytanie świetnego komiksu o przygodach Róży, autorstwa Artura Kurasińskiego, Nikoli Kucharskiej, Radosława Kuleszy, Sebastiana Langa, Dawida Leśniakiewicza i Piotra Pełki.

W nawiązaniu do naszych liczb, Artur Kurasiński, pomysłodawca komiksowej Róży od 16 lat interesuje się nowymi technologiami, Nikola Kucharska jest autorką niezliczonej ilości ilustracji, w tym tych do komiksu o Róży, a Radosław Kulesza, Sebastian Lang, Dawid Leśniakiewicz i Piotr Pełka tworzą szkołę Giganci Programowania, która ma kilkadziesiąt placówek w całej Polsce i wraz z fundacją Geek Girls Carrots objęła patronat medialny nad komiksem.
Wydawcą książki jest Helion, który ma na swoim koncie ponad 2900 wydanych tytułów z zakresu literatury informatycznej.
Jednym słowem – specjaliści! 🙂
Ciekawska Róża poznaje technologie
Główną bohaterką jest ucząca się w szkole podstawowej Róża. Róża ma bardzo sympatyczną rodzinkę – mamę, tatę i siostrzyczkę zwaną Maleństwem. Mamy również okazję poznać przyjaciółki Róży – Roksanę i Franczeskę, a także trochę wkurzającego Mikołaja i panią wychowawczynię.

Komiks podzielony został na 10 rozdziałów, a w każdym z nich mowa o innym zagadnieniu technologicznym. Od programowania, przez internet i wszystko, co z nim związane, aż po roboty, czy samochody autonomiczne.
Nieprzypadkowo główną bohaterką jest dziewczynka – autorzy zwracają w ten sposób uwagę, jak bardzo potrzeba kobiet w świecie inżynierów i naukowców.
Tematy poważne, trudne, ale podane w zabawny i lekki sposób, więc lektura okazuje się przyjemną zabawą, w dodatku niezwykle inspirującą.
Musicie wiedzieć, że w tym świecie mniej związanym z moim dzieckiem jestem bardzo poważnym grafikiem, zajmującym się tworzeniem gier. 😉 Zwykle pracuję nad warstwą ilustracyjną, a całą programistyczną robotę pozostawiam specjalistom. Kiedy jednak przeczytałam z córką rozdział 1 komiksu o Róży – Jak fajnie umieć programować, miałam nie tylko kilka minut radości z opowiadania dziecku, co jest na obrazkach, ale także moment objawienia – „Skoro to takie proste, to następną grę zaprogramuję sama!”.
Artur Kurasiński we wstępie pisze „(…) Moim gorącym marzeniem jest to, aby chociaż jedna dziewczynka, która przeczyta tę książkę, stwierdziła Phi, programowanie nie jest wcale takie trudne. A potem zamiast kolejnej zabawki z jajka z niespodzianką poprosiła rodziców o mikroskop. (…)” Panie Arturze, a może być nie dziewczynka, tylko taka trochę już kobieta? Bo mnie Pan przekonał. 😀 Poważnie. Na koniec każdego rozdziału mamy małe programistyczne zadanko do wykonania, oczywiście razem z dokładną instrukcją, co i jak. Już po pierwszym rozdziale zarówno my, jak i nasze dzieci będziemy wiedzieć jak zaprogramować prostą grę! Obłęd! 😀

Moja trzylatka zadawała mnóstwo pytań podczas lektury kolejnych rozdziałów, a ja, dzięki podanej w przystępny sposób wiedzy mogłam bez trudu na nie odpowiadać. Hitem okazały się samochody autonomiczne. Teraz, kiedy odbieram Młodą z przedszkola i przechodzimy obok jezdni, ona tłumaczy mi, że mijane przez nas auta nie są autonomiczne i umiałaby powiedzieć, które są. (Sic!)
Dzięki Helion za przysłanie egzemplarza recenzenckiego mojemu mężowi. Jeśli chcecie przeczytać recenzję z punktu widzenia TATYdevelopera (programisty), to zajrzyjcie do niego – o tu: Róża, a co chcesz wiedzieć? Kasi nauka programowania, poziom 0.

Książkę możecie kupić tutaj. Polecam z całego serducha.
Do usłyszenia wkrótce!