Łapacz snów stał się ostatnio bardzo popularną dekoracją do pokoju dziecka. Ten indiański amulet, który ma za zadanie chronić przed koszmarami jest także przepiękną ozdobą.
Kiedy miała urodzić się nasza córeczka uległam syndromowi wicia gniazda. Mam to szczęście, że zaczynałam urządzanie w zupełnie świeżym mieszkaniu, w którym miałam do dyspozycji cały pokój dla dziecka. Od samego początku ten pokój to moje oczko w głowie, zaraz po córce oczywiście 😉
Póki córka nie wyraża jeszcze swojej opinii w kwestiach wystroju, ja szaleję na maksa z upiększaniem jej pokoiku. Tylko w nim (przynajmniej na razie) mam całkowitą swobodę w dekorowaniu.
Podstawą jest neutralna biel i szarość, a akcentem kolor żółty – dokładnie tak jak na tym blogu. Kiedy więc postanowiłam udekorować pokoik córki łapaczem snów zaczęłam przeszukiwać sieć pod kątem tych trzech kolorów. Wpisałam w google frazę „łapacz snów do pokoju dziecka” i jakież było moje rozczarowanie, kiedy zorientowałam się, że z żółto-biało-szarą paletą barw nie będzie tak łatwo. Gdybym zdecydowała się na klasyczny róż – takich dekoracji jest od zatrzęsienia! Ale ja ubzdurałam sobie żółty…
Nie było rady – musiałam wykonać łapacz snów sama, bo tak bardzo chciałam go mieć. W dodatku po obejrzeniu tych wszystkich różowych i błękitnych łapaczy obraz mojego wymarzonego żółto-biało-szarego bardzo mocno wyklarował się w mojej głowie.
Z ogromną determinacją zaczęłam poszukiwać instrukcji, jak wykonać samodzielnie taki łapacz snów. I tu miła niespodzianka – sposobów i instrukcji jest mnóstwo, w zależności od tego jaki efekt chcemy osiągnąć.
Te wszystkie przygotowania spowodowały tylko to, że zaczęłam bardzo dokładnie wiedzieć, czego chcę, a intuicja podpowiedziała mi całą resztę. A było to tak:
Lista rzeczy potrzebnych do własnoręcznego wykonania łapacza snów:
Najpierw kupiłam w home&you serwetkę Papeete (niestety aktualnie niedostępną), ale chodzi o dowolną ażurkową i okrągłą serwetkę lub podkładkę.
Później pobiegłam do pobliskiej pasmanterii dopasować do niej drewniany tamborek, czyli taką obręcz, której używa się do haftu. Notabene na tamborku można własnoręcznie wyhaftować potrzebną serwetkę – ja niestety takich umiejętności nie posiadam 😉 Ważne – jeśli nie dziergamy własnej serwetki na tamborku, a używamy już gotowej, to powinniśmy dobrać wielkość obręczy tamborka w taki sposób, aby jej średnica była mniejsza od średnicy serwetki.
W pasmanterii wybrałam także mnóstwo żółtych i szarych tasiemek. Wzorując się na egzemplarzach z internetu przy wyborze tasiemek kierowałam się zasadą różnorodności w ich szerokości, we wzorach, jakie się na nich znajdują, a także w kształtach, jakie posiadają.
Na koniec, tuż przy kasie zobaczyłam przepiękne żółte piórka, a ponieważ większość oglądanych przeze mnie łapaczy miało piórka, postanowiłam zakupić i te – dla ozdoby.
1. Drewniany tamborek do haftu – dostępny online np. na allegro lub w dowolnej pasmanterii | 2. Serwetka Papeete z home&you | 3. Różnokolorowe wstążki i tasiemki dostępne w dowolnej pasmanterii | 4. Dowolna dekoracja, np. piórka, pomponiki, guziczki, itp. – również dostępne w pasmanterii
Poniżej szybka dokumentacja fotograficzna dokonana po zakupach w pasmanterii 😉
Jak widzicie przy wyborze tasiemek postawiłam na kontrasty. Zrezygnowałam z bieli – bo uznałam, że na jasnym tle ścian (a tam właśnie chciałam umieścić łapacz), białe tasiemki będą niewidoczne. Postawiłam na szarość – jest grubsza szara tasiemka w białe kropki, jest gładka szara tasiemka – zarówno grubsza, jak i cieńsza, jest też cieniutka szara tasiemka w kształcie fali, a wisienką na torcie jest czarno-biała tasiemka w kratkę – czarny i biały w oddaleniu daje wrażenie szarego, a kratka jest idealnym kontrastem dla kropek i fal.
Wśród żółtych tasiemek panują podobne zasady.
Materiały zgromadzone – czas zabrać się do dzieła. Rozkręciłam tamborek. Na wewnętrzną obręcz naciągnęłam serwetkę. Założyłam na to zewnętrzną obręcz, dokręciłam i obcięłam nożyczkami zbędne fragmenty serwetki.
Wstążki wiązałam intuicyjnie – niekoniecznie naprzemiennie – szara-żółta, ale właśnie nieregularnie, tak by podobne tasiemki nie występowały obok siebie. A sposób ich wiązania widać na poniższych obrazkach – najpierw przeciągnęłam jeden koniec tasiemki przez oczka serwetki tuż przy obręczy tamborka. Później wyrównałam oba końce tasiemki, zrobiłam pętelkę i dociągnęłam supełek do tamborka.
Wstążka po wstążce, na koniec przywiązałam białą niteczką piórka i oto efekt:
Łapacz wisi w pokoju mojej córki na ścianie (na gwoździku) i zdobi jej pokój już od ponad roku. Mała nazywa go ostatnio zegarem (nie wiem czemu ;P). Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, czuję dumę, bo u mnie z wszelkimi DIY nie za dobrze. Ale łapacz właściwie zrobił się sam i wyszedł mi bardzo ładny i dokładnie taki, jaki chciałam.
Na koniec jeszcze kilka spostrzeżeń:
– Cena łapacza snów w internecie, to w zależności od wielkości jakieś 50-120 PLN, takie podobne do mojego widywałam za 80-90 PLN. Koszt materiałów wyszedł mi dokładnie na to samo – za serwetkę zapłaciłam 25 PLN, za tamborek niecałe 30 PLN, a tasiemki i piórka wyniosły mnie 39 PLN – razem niecałe 94 PLN. Dodam, że nie wyszukiwałam okazji, a ceny produktów mogą być mocno warszawskie, ale to pokazuje jedynie, że ceny łapaczy w internecie nie są bardzo mocno wygórowane, a jednocześnie jeśli ktoś ma dojście do tańszych surowców, to spokojnie wykona swój własny egzemplarz taniej.
– Do udekorowania łapacza wybrałam piórka, ale dekoracją mogą być też inne drobne przedmioty – guziczki, pomponiki, a nawet niekoniecznie takie pasmanteryjne, jak np. muszelki. Wtedy do zamocowania takiej dekoracji może być potrzebny także gorący klej.
– Nieopodal mnie mieszka dziewczyna, która zajmuje się wykonywaniem łapaczy snów – ma dziewczyna talent! Polecam Wam jej profil na FB i na IG. W jej łapaczach podoba mi się także zawieszka – ja swój powiesiłam na gwoździku, ale można przymocować na górze również zgrabną kokardkę, jak u AnieloweLove 😉
Swoją drogą Monika robi też przepiękne mini-łapacze, zakochałam się w takim, który miała przyczepiony do wózka swojej córki – świetny pomysł!
– Łapacz dekoracyjny może różnić się wyglądem od oryginalnego łapacza snów – indiańskiego amuletu. Chodzi przecież o aspekt estetyczny. Nie mówię, że oryginały nie są przepiękne – wręcz przeciwnie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby przy wykonywaniu własnego łapacza poddać się inwencji twórczej.
No i jak kochani? Fajna taka dekoracja? Nam podoba się szalenie 🙂