Książka „Trening superkreatywności dla dzieci”, autorstwa Pauliny Mechło i Olgi Geppert miała swoją premierę pierwszego czerwca. Dzięki uprzejmości Wydawnictw Helion i Sensus, miałam możliwość zapoznania się z nią jeszcze przedpremierowo. Swoją recenzją książki chciałam podzielić się z Wami już jakiś czas temu, jednak z różnych przyczyn czynię to dopiero teraz.
CZEGO DOWIECIE SIĘ W DZISIEJSZYM WPISIE?
- Czym jest kreatywność?
- Do czego potrzebna nam kreatywność?
- Dlaczego warto zapoznać się z książką „Trening Superkreatywności dla dzieci”?
CZYM JEST KREATYWNOŚĆ?
Słowo kreatywność ma wiele znaczeń. W odniesieniu do człowieka oznacza cechę osoby, która wymyśla i/lub tworzy coś nowego – jest kreatorem. Kreatywny może być także sam wynalazek, czyli stworzona przez kreatora rzecz. Jest on wtedy innowacyjny, nowy, świeży, dający nowe możliwości.
Taka jest definicja słownikowa, ale przyznam Wam szczerze, że choć od kilkunastu lat pracuję w zawodzie kreatywnym (tak, o zawodach także mawia się w ten sposób), to raczej nie myślę o kreatywności w ten sposób.
W mojej codziennej pracy kreatywność to moje narzędzie – takie samo, jak garnek dla kucharza, czy stetoskop dla lekarza. Kreatywność pomaga mi rozwiązywać problemy i wpadać na pomysły. Zresztą jestem pewna, że i kucharz i lekarz także od czasu do czasu korzystają w swojej pracy z kreatywności.
Jedno wiem na pewno – kreatywność zaczyna się na długo przed wynalezieniem czegoś nowego, a jej używanie może sprawić ogromnie dużo frajdy.
Do czego potrzebna nam kreatywność?
Jeśli potraktujemy wspomnianą cechę, jako umiejętność radzenia sobie z problemami i wymyślania ich rozwiązań, to odpowiedź na pytanie: po co mi ta cała kreatywność? właściwie już jest przed nami – KREATYWNOŚĆ JEST POTRZEBNA DO RADZENIA SOBIE.
Czy zatem osoba, która nie jest kreatywna sobie poradzi? Pewnie tak, pewnie skorzysta z rozwiązań osób kreatywnych. Może będą one niezbyt dopasowane do jej potrzeb, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma… Tylko że według mnie, nie ma osób które nie mają w sobie kreatywności! Jeśli jej u siebie nie dostrzegasz, a pragniesz jej używać, to po prostu trenuj 🙂
DLACZEGO WARTO ZAPOZNAĆ SIĘ Z KSIĄŻKĄ „TRENING SUPERKREATYWNOŚCI DLA DZIECI”?
Kiedy Wydawnictwo Helion zaproponowało mi zapoznanie się z książką „Trening superkreatywności dla dzieci” miałam już tą pozycję na swojej liście do przeczytania. Byłam jej niezwykle ciekawa. Nie znałam wcześniejszych publikacji autorek i dopiero czytając „Trening superkreatywności…” zrozumiałam, że to jedna z kilku pozycji w całej serii. Na pewno będę chciała w przyszłości zapoznać się z „Super pamięcią dla dzieci„, czy „Treningiem superkoncentracji dla dzieci„.
Książki łączy obecność trójki uroczych bohaterów – Móżdżynki, Móżdżka i Kikki. Stanowią oni zgrany zespół, który przeprowadza czytelnika przez cały trening, pokazując jednocześnie jak sami radzą sobie z wyzwaniami kreatywności.
Książka zawiera historię trójki bohaterów i aż 89 rozmaitych ćwiczeń wspierających trening kreatywności.
Choć czytając książkę z moją sześcioletnią córką, miałam momentami wrażenie, że jest ona dla niej trochę zbyt skomplikowana (trudne słowa, niejednoznaczne pytania), to po przeczytaniu całej lektury zostały ze mną inne przemyślenia:
- Z książką warto pracować będąc wypoczętym!
- Z książką nie warto pracować na siłę – jeśli któreś ćwiczenie sprawia trudność, lub jest dla dziecka nieatrakcyjne – warto je ominąć i iść dalej.
- Warto porozmawiać z dzieckiem o historii Móżdżynki, Móżdżka i Kikki – jest tam poruszonych mnóstwo ważnych spraw, np. dlaczego niektórzy czują się mniej przydatni w zespole i jak można temu zaradzić, albo że po inspiracje warto udać się na łono natury.
- Choć na końcu książki znajduje się kilka rozwiązań ćwiczeń, to są to raczej podpowiedzi, niż odpowiedzi. Ćwiczenia nie mają jedynego słusznego rozwiązania – w końcu to trening kreatywności, a kreatywność to wolność i wszystkie odpowiedzi są prawidłowe 😉
- Jest to pierwsza książka w mojej biblioteczce, co do której nie mam pewności, w jakiej kolejności najlepiej ją czytać. Jest ona skonstruowana tak, że historia głównych bohaterów przeplata się z ćwiczeniami trenującymi kreatywność czytelnika. Można więc przeczytać ją od deski do deski w jeden wieczór, jeśli interesuje nas jak kończy się historia związana z bohaterami, można także korzystać z niej jak z podręcznika (może bardziej ćwiczeniówki) i brać na tapet kolejne ćwiczenia w ciągu kliku kolejnych dni, można też do niej wracać, studiować od początku, od końca, od środka, wybierać z niej tylko potrzebne nam fragmenty, zmieniać odpowiedzi. Ta moja niepewność, co do najlepszego sposobu na przeczytanie książki, jawi mi się jednak jako jej ogromna zaleta. To nie jest zwykła książka, to trening superkreatywności, a więc sposób jej czytania także może być nowatorski. Same autorki nazywają książkę „Innobajką”.
My na początku przeczytałyśmy z córką historię bohaterów i zrobiłyśmy kilka pierwszych ćwiczeń, a także kilka tych ze środka. Po kilku dniach przerwy zrobiłyśmy kolejne ćwiczenia. Za kilka dni przypomnimy sobie znów historię bohaterów i może jeszcze któreś ćwiczenie wyda nam się wyjątkowo kuszące.
Nie wszystkie ćwiczenia wciągnęły ją z równą mocą, ale te, które jej się spodobały wyzwoliły nieskończone pokłady wyobraźni. Wymyśliła szczepionkę w żelku, żeby nie trzeba było kłóć dzieci i zastanawiała się, czy Móżdżynka i Móżdżek mają mózgi. Przypomnę, że ja jestem zdania, iż każdy ma w sobie kreatywność i wyobraźnię, a dzieci mają je nawet nieprzysypane zbyt grubą warstwą codzienności 😉
I to jest sedno sprawy – z kreatywnością się rodzimy. Kreatywności potrzebujemy do radzenia sobie. Kreatywność z czasem może zostać zepchnięta przez inne cechy, które wydają nam się bardziej pożądane w świecie. Dlatego właśnie warto kreatywność trenować.
Ponieważ moja córka spędza mnóstwo czasu na zabawie, widzę, że jej zdolność do wymyślania niestworzonych rzeczy nadal jest naturalna. Może dlatego nie potrzebuje jeszcze rozwiązywać specjalnie skonstruowanych ćwiczeń w książce. Jej fantazja objawia się w cudacznych konstrukcjach z klocków, w zwariowanych rysunkach, podczas wieczornych pogaduszek tuż przed zaśnięciem i podczas przekonywania rodziców do swojego punktu widzenia. Jednocześnie dostrzegam też, że z biegiem czasu Młoda może nie odwoływać się już do swojej wyobraźni w tak naturalny sposób. Kreatywność to zabawa, a kiedy doroślejemy mamy na nią coraz mniej czasu… Dlatego cieszę się, że trafiłyśmy na książkę „Supertrening kreatywności dla dzieci” i co jakiś czas będziemy mogły z jej pomocą wymyślać nowe, zwariowane pomysły.
Książkę „Trenig superkreatywności dla dzieci” możecie zakupić tutaj.
A czy Wy dostrzegacie potrzebę używania kreatywności w codziennym życiu?
Do usłyszenia już wkrótce!