Witaj,
Próba automatycznego rozsyłania Newslettera raz, raz… działa! Może już dotarły do Ciebie wieści, że moje ostatnie aktywności w sieci odbywają się dzięki automatycznej publikacji. Tak się złożyło, że trafiłam do szpitala. W tym momencie, jeśli wszystko poszło zgodnie z planem, pakuję się już do domu lżejsza o woreczek żółciowy…
Tak miał zaczynać się ten list. Niestety, w ostatnim momencie moja operacja została odwołana, a nowy termin będzie, kiedy będzie, czyli nie wiadomo kiedy… Ale to nawet nie jest ułamek mojego ostatniego życiowego hardcore’u…
Gdyby spojrzeć na bloga i moje Social Media, to można wysnuć wniosek, że było ot tak – zwyczajnie. Pojawiły się 4 z 5 zaplanowanych postów, kilka zdjęć i relacji na Instagramie – wszystko jak zwykle. Ale nie było ani trochę „jak zwykle”.
PODSUMOWANIE MARCA:
Zaczęło się od dwutygodniowego chorowania dziecięcia (przeczuwałam, że tak będzie ;P). Jak się później okazało, to co braliśmy za przeziębienie, było w rzeczywistości alergią, ale dwa tygodnie i tak wyjęte z życiorysu. Niestety ilość projektów do zrobienia na już, uległa właśnie wtedy potrojeniu (no wiadomo). Do tego wszystkiego uczyliśmy się innej organizacji naszej codziennej rutyny w związku z nowymi zajęciami córki (za długo mieliśmy nudy), a wisienką na torcie stał się mój drugi atak kolki żółciowej, który wymusił konieczność operacji (wspominałam już, że za mało się u nas działo? :D).
W tzw. międzyczasie były i przyjemności – świętowałam z córką Dzień Kobiet, z mężem Dzień Mężczyzn i urodziny Firmy, a następnie całą rodzinką piąte urodziny i imieniny córki.
Szykując się do pobytu w szpitalu dostałam wiadomość o odwołaniu operacji, po czym złapał mnie trzeci atak (nosz kur…czaczek). Uznałam, że w tej sytuacji muszę ogarnąć operację prywatnie. Jedyne co mogło popsuć moje plany, to zarażenie się koroną… a skoro marzec postanowił być najbardziej szalonym miesiącem jak do tej pory, to oczywiście przeżyłam chwile grozy po telefonie, że mogłam mieć kontakt z chorą osobą. W głowie oczywiście uruchomiła się gonitwa myśli – jak duże szanse, że i mnie to dopadło? Czy miałam już jakieś niepokojące objawy? Czy lodówka pełna? Kiedy mam termin konsultacji z chirurgiem? Czy kolka żółciowa to choroba współistniejąca? Co teraz będzie? Szaleństwo, prawda? Na szczęście mój kontakt był przelotny, a reżim sanitarny uchronił mnie przed prywatną katastrofą (maseczki rulez!), ale prawy sierpowy przyszedł z innej strony (kompletnie się nie spodziewałam, choć teraz w sumie to wszystko ma sens) – sytuacja z woreczkiem żółciowym okazała się na tyle nieciekawa, że na razie nie można wykonać laparoskopii, nawet prywatnie. Najpierw czeka mnie leczenie, a dopiero później operacja (kurtyna… chociaż nie, czekaj – marzec kończy się dopiero za kilka godzin… XD).
No masz, wyżaliłam się. Mnie lżej, mam nadzieję, że Tobie w zamian nie jest ciężej! Niech inspiracją będzie to, że choć przewidywałam może z połowę tego, co mnie spotkało, choć przygotowywałam się na jedno, a dostałam drugim, to nadal, o dziwo stoję 😉 Nie wyrabiam się ze wszystkim, siedzę po nocach, żeby nadrobić zaległości w pracy i życiu, a nie powinnam, bo w chorobie to raczej trzeba o siebie dbać… ale stoję… „I’m still standing”, cytując klasyka. Plan jest taki, że od teraz (słyszysz mnie marcu? Mówię: „O D T E R A Z”! ;P) biorę urlop. Zwalniam. Jadę z moim zmysłowym bingo – o którym przeczytasz na samym końcu tego listu na „umysłowe Malediwy”. A Tobie, napiszę jeszcze o wszystkich fajnych rzeczach, które zadziały się w marcu na blogu…
Zanim marzec powalił mnie na łopatki miałam do opublikowania coś, nad czym pracowałam jeszcze w lutym, a tak na prawdę to nad tym projektem spędziłam równo rok. Chodzi oczywiście o naszą grę „Zmysłaki”. W ostatnim wpisie serii zamknęłam cały projekt i dosłownie i w przenośni – bo oprócz zakończenia procesu projektowania, stworzyłam też szablon pudełka do samodzielnego wydruku, w którym można dosłownie zamknąć całą naszą grę 😉
Ponieważ miałam potrzebę dostarczenia mojej córce kart pracy do nauki pisania, w kolejnym marcowym wpisie pojawiły się właśnie takie grafiki. Przebywająca w domu z powodu kataru dziecina zajęła się na 5 minut czymś pożytecznym, a ja miałam coś wartościowego do podzielenia się z Wami – jest to tzw. sytuacja „win-win”, czyli wszyscy zadowoleni ;p
Później popadłam w szał przygotowań urodzinowych. Ja oczywiście mega lubię organizowanie przyjęć i zazwyczaj sama dokładam sobie wtedy dodatkową pracę, wymyślam kolejne dekoracje i atrakcje, jak własnoręcznie wykonana piniata, czy zupa pomidorowa z domowymi krakersami w kształcie cyfry 5 (przepis znajdziesz u mojej ulubionej mojewypieki.com)
Przygotowania do piątych urodzin córki odwróciły też skutecznie moje myśli od zbliżającej się jeszcze wtedy operacji. Wycinałam konfetti, projektowałam urodzinowe grafiki, wieszałam girlandy i pakowałam prezenty. W trakcie przygotowywania urodzinowej girlandy z napisem „STO LAT KASIU!” wpadłam na pomysł girlandy urodzinowej do samodzielnej konfiguracji i podzieliłam się nią na blogu w kolejnym marcowym wpisie. Myślałam o opublikowaniu grafik z kartkami urodzinowymi, ale stanęło na girlandzie 😉
Kartki pojawiły się za to w kontekście Wielkanocy. Zaprojektowałam dwa minimalistyczne wzory i udostępniłam je w tym wpisie – „Kartka Wielkanocna – dwa minimalistyczne wzory do pobrania„. Do Świąt jest jeszcze chwilka, więc polecam Ci też zajrzenie do całego działu Wielkanoc, bo może znajdziesz tam jeszcze coś fajnego dla siebie 🙂
Marzec miałam zakończyć „wirtualnie”, leżąc w szpitalu i zaciskając kciuki, żeby ustawiona wcześniej publikacja automatyczna zadziałała prawidłowo i udostępniła mój wpis o zarządzaniu blogiem z pomocą aplikacji Trello. Tak się niestety nie stało z dwóch powodów. Po pierwsze nie potrzebowałam automatycznej publikacji, bo w szpitalu finalnie się nie znalazłam, a po drugie nie było czego publikować, bo z powodu załatwiania nowego terminu prywatnie nie miałam chwili, żeby dokończyć ten wpis. Nic to jednak – on nie zginie, tylko pojawi się na blogu w innym terminie 🙂
KWIETNIOWE ZAPOWIEDZI:
Mam ogromną nadzieję, że kwiecień wróci już na spokojne tory, a ja zaszaleję i zrobię jakieś tam ramowe plany na nadchodzący miesiąc. Ja wiem, że życie potem wszystko zweryfikuje, ale i tak chciałabym w kwietniu…
Przywitać Was życzeniami Wielkanocnymi
Jeśli wszystko się ułoży, to później wjadą plakaty na Baby Shower.
Później znów rozpiszę się o grach – tym razem chciałabym zajrzeć do badań i pochylić się nad pozytywnymi aspektami gier, więc zapowiada się poważnie. Gdybym miała za mało czasu na przygotowanie takiego istotnego wpisu, to mam plan awaryjny, czyli grafiki z naszych „kocich” urodzinek, albo wspomniany wpis o zarządzaniu blogiem na Trello.
Następnie zamierzam ubrudzić trochę ręce w masie plastycznej i zmontować z tego jakąś przyjemną zabawkę. Celuję w domino z masy sodowej – miałam z nią rok temu niezłą zabawę przy lepieniu świecznika, ale jak to ze wszystkimi DIY u mnie bywa – wyjdzie, co wyjdzie.
A na koniec dorzucę do plakatów z literkami pasujące do nich plakaty z cyframi 🙂
COŚ EKSTRA DLA MOICH SUBSKRYBENTÓW:
Dziś mam dla Ciebie aż dwa rodzaje bonusowych materiałów. Pierwszy chodził za mną przez pierwszą połowę marca i zmaterializował się, kiedy potrzebowałam czegoś na odstresowanie przed czekającą mnie laparoskopią, a drugi powstał przy okazji wspomnianej już wyjątkowej girlandy imprezowej.
Mam dla Ciebie „Zmysłowe bingo„, czyli propozycję 30 aktywności angażujących nasze zmysły. Ta zabawa świetnie wspomaga trenowanie uważności i bycie tu i teraz. Jeśli masz tu skojarzenia z naszą grą „Zmysłaki„, to była ona dla mnie inspiracją. „Zmysłowe bingo” pomogło mi też przetrwać trudny czas w drugiej połowie miesiąca.
Oprócz „Zmysłowego bingo” dorzucam też dwa dodatkowe warianty kolorystyczne girlandy imprezowej – na blogu znajdziesz wariant różowy i niebieski, a poniżej różowo-żółty i miętowo-pomarańczowy.
POBIERAM GIRLANDĘ RÓŻOWO-ŻÓŁTĄ
POBIERAM GIRLANDĘ MIĘTOWO-POMARAŃCZOWĄ
Pozdrawiam Cię serdecznie i do usłyszenia,
Ewa